Na .esiątku staram się pisać wyłącznie na pozytywne tematy i bardzo rzadko cokolwiek i kogokolwiek krytykuję, ale w ciągu dwóch dni zaliczyłem dwie wpadki kawiarniano-restauracyjne i pomyślałem, że na ten temat będzie idealny na weekendową dyskusję.
PURE SKY CLUB - nie polecam.
W czwartek po konferencji GG udaliśmy się na obiad do „ekskluzywnego” Pure Sky Club. Nie jestem pieniaczem, nie czepiam się kelnerów popełniających błędy, nie grymaszę, gdy przeszkadzają mi w jedzeniu pytając „czy smakuje”. Nie lubię ludzi, którzy w restauracji obsługę traktują jak niewolników. To buractwo. A tutaj już na wstępie zaleciało buractwem. Tyle że ze strony obsługi.
Wchodzisz sobie do klubu i na przywitanie krzywe spojrzenie „jak pan się ubrał?”. Oczekiwali zapewne garniturów, ale gdyby nie byli burakami, wiedzieliby, że na konferencje prasowe przychodzi się w codziennym stroju. Ja miałem na sobie brązowe buty, dżinsy, koszulkę i zapinaną bluzę.
Obsługa klubu powinna to wiedzieć albo zmienić fach.
Na dzień dobry zabrano mi kawę kupioną na dole w Coffee Heaven No dobrze, niech będzie, że z kawą nie można wchodzić. W szatni nie było wystarczająco dużo miejsc na okrycia wierzchnie i trzeba było „ekskluzywnie” zawieszać kurtkę na innej kurtce.
Przyszedł czas na obiad.
20 minut oczekiwania na kelnerki. Kiedy w końcu przyszły, przeciskały się między krzesłami, bo ktoś tam nie pomyślał, że jak się robi obiad na 30 osób, to wypada ich tak usadowić, aby nie musieli ściskać się.
Następnie 20 minut oczekiwania na pierwsze danie. Ja wziąłem rosół.
Na zdjęciu nie dość dokładnie widać, ale ten makaron (całkowicie bez smaku) to była jedna zbita masa. Ktoś po prostu wyjął go z lodówki, wziął garść zimnego i po prostu wrzucił do talerza. Sam rosół po prostu beznadziejny. Nie zdobyłem się nawet na uprzejmość i nie zjadłem go. Duży plus dla kelnerki, która biorąc talerz wprost stwierdziła z uśmiechem „nie smakował panu”. Uprzejmie poinformowałem, że faktycznie, jadałem lepsze.
Na drugie zamówiłem łososia z ziemniaczkami w jakimś tam sosie(niestety nie pamiętam nazwy).
Podano go w głębokim talerzu, co prawdopodobnie jest nowym zwyczajem w luksusowych restauracjach, bo mimo że łososie jadałem już w wielu miejscach, to pierwszy raz w czymś takim. Ryba nie była świeża. Smakowała jakby po rozmrożeniu zbyt długo leżała w ciepłym miejscu poza lodówką.
Ziemniaki smaczne ale smakowały jak odgrzewane, co tylko dopełniło czarę goryczy.
Pure Sky Club to może i jest ekskluzywne miejsce, ale niewygodne i z jedzeniem rodem z chińskiej budki i nie jest to tylko moja opinia. Pozostali goście też byli zawiedzeni potrawami. Kelnerek się nie czepiam, choć i do nich były zastrzeżenia. To jednak drobiazgi.
Stanowczo odradzam tam organizowanie obiadów. W porównaniu z opisywaną przeze mnie parę tygodni temu kuchnią Atelier Amaro to niebo a ziemia. Dosłownie, bo Pure Sky Club mieści się na 22 piętrze, w kompleksie Złotych Tarasów.
GREEN COFFEE na Marszałkowskiej.
A wczoraj szedłem do znajomych na partyjkę Scrabble i po drodze wstąpiłem do Green Coffee przy Marszałkowskiej. Lubię to miejsce, mają znośną cappuccino, wybitnie smaczne ciastka z migdałami i doskonały tort czekoladowy.
Zamówiłem latte z podwójnym espresso. Pani nie dosłyszała, że prosiłem na wynos i otrzymałem w szklance. Zdarza się. Żaden problem. Grzecznie upomniałem, że zamawiałem kawę na wynos. Pani równie grzecznie skinęła głową i oddała szklankę bariście.
Co zrobił barista?
Wziął szklankę, wział papierowy kubek i całe latte po prostu przelał do kubka, niechcący oblewając się resztkami piany.
Po czym podał mi kubek.
Spojrzałem na niego nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. Odruchowo sięgałem już po telefon, aby uwiecznić ten moment, ale wycofałem się i już mniej grzecznym tonem powiedziałem, że takie latte może sam sobie wypić, a mnie ma zrobić nowe. Przez chwilę stał, jakby nie wiedząc, co on, biedny, ma teraz zrobić z kubkiem.
Kawę otrzymałem po chwili. Oczywiście z pojedynczym espresso, ale odpuściłem i milcząco wyszedłem z lokalu.
Z ciekawości wszedłem na ich stronę internetową:
Jeśli będziecie pisali swoje przygody z restauracjami i kawiarniami, to zwracajcie uwagę, by podawać pełną nazwę miejsca. Google lubi komentarze na moim blogu.
Pingback: Dwa dni w Hamburgu | Kominek ES()
Pingback: Sushi ze słoneczkiem w tle | Kominek ES()
Pingback: Porozmawiajmy o kawie | Kominek ES()
Pingback: TEST SIECI KAWOWYCH: COFFEEHEAVEN | Kominek ES()