Brakowało mi kolorowych tekstów na blogu, a poza tym mało na nim zwierząt, bo poza moim pieskiem i zmieloną, zezowatą sową, mogliśmy je podziwiać dawno temu w trakcie wyprawy na Dominikanę. Wybiorę się do zoo – pomyślałem sobie.
W polskim zoo byłem trzy razy w życiu. Dwukrotnie jako komidziecko czyli pięćdziesiąt lat temu i raz ok. 7 lat temu. W międzyczasie miałem przyjemność sporo podróżować i widzieć na żywo większość zwierząt, które u nas są za kratkami, przez co zapomniałem, jak to jest oglądać je w naszej ojczyźnie. Z dzieciństwa wycieczki do zoo kojarzę jako przygody pełne wrażeń, toteż z wielkimi nadziejami udałem się na warszawską Pragę.
I to, co zobaczyłem, uzmysłowiło mi, że:
- fotki będą marne
– nigdy więcej nie pójdę do polskiego zoo
– warszawskie zoo to bida z nędzą.
Zanim przejdziemy dalej, pragnę przypomnieć, że na blogu zakazane są wszelkie przejawy oszołomstwa (obojętnie jakiego tematu dotyczą) i przestrzegam przed marnowaniem czasu na pisanie komentarzy krytycznych wobec idei trzymania zwierząt w klatkach, utrzymywania zoo, cyrków, itd… Idźcie sobie współczuć zwierzakom gdzie indziej.

To zdjęcie nieźle oddaje klimat zoo. Szaro, pustawo, w ogóle nie czujesz, że jesteś wśród tysięcy zwierząt.

W zagrodach jest pusto, spokojnie, smutno i te najciekawsze zwierzątka są oddalone od ciebie o całe kilometry.

Ok, lamy są fajne.

Ale żyrafy jakieś takie małe, a przechodząc obok nich nawet nie chce ci się zatrzymać i popatrzeć.

Jakby co to jest lew.

A to pingwiny

Well…
Po pół godzinie spaceru miałem ochotę tylko rzucić okiem na duże zwierzaki i wrócić do domu. Może to podróże mnie tak rozpieściły, może dorosłem, a może to zoo jednak jest brzydkie i niepotrzebne. Sympatycznie było przy białym misiu i lamach. Reszta zwiedzania to nuda i poczucie, że jesteś w jakimś dziwnym, zapomnianym miejscu. Nie odniosłem wrażenia, aby zwierzęta przebywały w złych warunkach i jestem przekonany, że pracownicy dobrze o nie dbają, ale czuć, że czas stanął tam w miejscu jakieś 30 lat temu. Przed erą internetu, licznych programów podróżniczych i tanich wycieczek do egzotycznych krajów, zwiedzanie zoo na pewno miało sens. Nie mam porównania z innymi krajami, bo tylko w Meksyku odwiedzałem park ze zwierzętami i tam robił on ogromne wrażenie – przede wszystkim ilości różnorodnych zwierząt oraz możliwości obserwowania ich z bliska. Warszawskie zoo w porównaniu z nim wypada marnie, bardzo marnie. Na pewno głównym powodem są finanse i winę zapewne można byłoby zrzucić na miasto, które niewystarczające sypie groszem, ale dla zwiedzającego nie ma to znaczenia. Widzi, że jest brzydko, nieciekawie i z takim wrażenie opuszcza to miejsce, obiecując sobie, że to był ostatni raz.