Wiecie, ja do dziś nie nauczyłem się myć zębów, bo nie pamiętam, czy trzeba dwie czy trzy minuty, czy wystarczy rano i wieczorem, czy może po każdym posiłku? Co ile należy zmieniać szczoteczkę i czy fluor w pastach jest szkodliwy? A w ogóle to która pasta jest najlepsza i czy na ślepej próbie potrafiłbym rozróżnić smak pięciu różnych past miętowych?
W całym tym skomplikowanym procesie dbania o higienę jamy ustnej, szczoteczki – począwszy od czasów Flinstonów aż po współczesne – były najmniej skomplikowanym produktem. Gdy byłem mały, dzieliły się na miękkie i twarde oraz elektryczne, których używanie nie należało do przyjemnych. Były twarde jak kamień. Kilka lat temu zaczęło się to zmieniać, świat z wolna porzucał przestarzałe, analogowe szczoty na rzecz nowoczesnych. Ja też od bardzo dawna używam elektrycznych, a jedyny wyjątek od tej reguły zrobiłem tylko raz, kilka miesięcy temu, gdy zagubiono moją walizkę i przez dwa dni musiałem myć zęby ręcznikiem. Zamierzam opatentować tę metodę.
Kiedy od Philipsa dostałem propozycję przetestowania Sonicare, pomyślałem sobie, że mogę mieć z tym problem, bo niby co można napisać o szczoteczce? Sorry, tu nie ma żadnej filozofii, a te wszystkie modele z marketu różnią się tylko logo. Pamiętając, że Fashionelka używa szczoteczki sonicznej, od niechcenia zapytałem ją, o co w tej bajce chodzi i czy w ogóle jest sens, bym się tym zajmował na blogu.
– Ale baran z ciebie. Życia nie znasz. Jak raz użyjesz sonicznej, to nigdy nie wrócisz do zwykłej!
– Ty, robiłaś coś z nimi?
– Nie, sama kupiłam, dlatego masz mnie nie cytować w tekście!
– Nie miałem takiego zamiaru.
Dobra, to ja jednak wezmę tę szczoteczkę, pomyślałem. Przesyłka składała się z wielkiego pudełka, w którym była szczoteczka i jakiś pojemnik. Na coś. Lub na kogoś. Zajmę się nim za moment. Najpierw szczoteczka.
Jak widać na załączonym obrazku, w tej bajce nie chodzi o to, by włączyć ją w celu umycia zębów. Tak to każdy potrafi. Sonicare działa w oparciu o opatentowaną technologię wykorzystującą fale dźwiękowe. Może to brzmi dziwnie, ale na tym nie koniec, bo ona
robi 62 tys. ruchów na minutę
ma wbudowane dwa zegary, odmierzające czas mycia zębów
trzy tryby – wybielanie, czyszczenie, pielęgnacja dziąseł
trzy poziomy intensywności
pierze, sprząta, gotuje i wynosi śmieci
Wydaje mi się, że robi tylko 58 tys. ruchów na minutę, ale mogłem się pomylić w liczeniu. I jest jeszcze to pudełko dziwne. Ono się otwiera, a w środku ma… cholera, czyżby to był kaloryfer?
Prezentuje się nieźle. Do zestawu dołączana jest widoczna niżej stacja dokująca, ale poza nią jest także ładowarka, gdyby komuś nie chciało się brać w podróż całego osprzętowania. Ale co to jest ten dziwny pojemnik?
O pomoc w rozwikłaniu tej zagadki poprosiłem piesię, ale ona – widząc, że nie jest to zbudowane z czekolady i bitej śmietany – zainteresowała się bardziej podróżnym pudełkiem dołączanym do zestawu. Mała to rzecz a cieszy, bo dotychczas swoją szczoteczkę wkładałem do kosmetyczki i jeśli miałem pecha, a pecha miewam regularnie, to po wyjęciu miewała smak kremu albo mydła. Dlaczego wcześniej nie wpadłem na to, by mieć do szczotki osobne opakowanie?
Fashionelka miała sporo racji. Pierwsze dwa dni używania tej szczoteczki są dziwne. Czuć jakieś łaskotanie, długi kijek (pałąk? trzonek? whatever!) wydaje się niewygodny i jest to nawet przewidziane przed producenta, który ostrzega, że trzeba dać jej szansę, bo ona się… uczy. Ja to może zacytuję…
„Podczas pierwszego użycia szczoteczka Sonicare może dawać uczucie łaskotania.W celu ułatwienia przyzwyczajenia się do nowych doznań, stworzono funkcję Łatwy Start, która odpowiada za stopniowe zwiększanie mocy działania szczoteczki w ciągu pierwszych 14 cykli szczotkowania, tak aby użytkownik przyzwyczaił się do używania szczoteczki Sonicare”.
Te 14 dni to przesada, bo już po kilku umyciach człowiek się przyzwyczaja, nie odczuwa różnicy w mocy szczoteczki. Życie wraca do normy i można zrezygnować z opieki psychologa. Rzeczywiście powrót do tych normalnych elektrycznych szczoteczek, zwłaszcza marketowych, jest w zasadzie niemożliwy. To inna jakość mycia zębów.
Przyznaję bez bicia, że musiałem zajrzeć do instrukcji, aby upewnić się, do czego służy tajemniczy pojemnik i dlaczego gdy się go zamknie i naciśnie zielony guziczek, zaczyna świecić niebieskim światłem.
Okazało się, że sanitazer. Wkładasz do środka końcówkę szczoteczki i tam się dzieją takie cuda, że usuwają wszystkie bakterie. Jak mi to wytłumaczyła Eliza – jeśli kiedyś w swoim życiu poznam dziewczynę, a ona w całej swej ślepocie i naiwności zostanie u mnie na noc, zapominając o własnej szczoteczce, to może bez problemu używać mojej, bo to praktycznie tak, jakby używała nowej. I w ten oto sposób pozyskałem pierwszy i jakże mocny argument, by kogoś zaprosić do siebie.
Przyjdźże do mnie, niewiasto, umyjesz sobie zęby.